UNIKAM ROBIENIA
INTERESÓW W POLSCE
Żeby wyjechać na
pierwszą wyprawę sprzedał Pan lodówkę i pracował jakiś czas
jako barman z dala od Polski. Decyza była odważna, lecz, jak
mniemam, mocno się opłaciła. Czy w Polskich warunkach skłonność
do dobrze rozumianego ryzyka, odwagi, jest wadą czy zaletą ?
Zawsze wadą, niestety.
Choć sporo zależy od dziedziny, w której człowiek operuje. Polacy
wnieśli na wolny rynek socjalistyczne obyczaje i przyzwyczajenia -
oczekują raczej niż proponują, wolą sterowanie odgórne niż
wykazywanie się inicjatywą itd. Ludzie odważni "nie pasują"
do reszty zespołu, "odstają" a takich się nie lubi, tacy
są wyłomem i zagrożeniem dla spokoju i rutyny, do której polacy
przywykli i którą traktują jako swoje środowisko naturalne.
Gdy obserwuje Pan
poczynania różnych polskich przedstawicieli biznesu, elit,
decydentów w telewizji, radio (gdzie prowadził Pan programy) może
Pan pokusić się o ocenę, czy w stosunkach międzyludzkich bardziej
cywilizowani są polscy biznesmeni, czy Indianie ?
Tego się nie da porównać - dwa różne
światy, które oddziela cywilizacyjny kosmos. Polscy biznesmeni
mają, z mojego punktu widzenia, jedną wadę - są polscy. Gdyby
przestali być polscy, a zaczęli być bardziej kosmopolityczni, to
by się też szybciej ucywilizowali.
Sporo czasu spędzam za
granicą i niestety widzę kolosalne różnice. W USA mogę się
dogadać nawet na spory biznes przez telefon, mogę wymienić kilka
maili i już - zamówiony artysta stawia się na koncerty w Mrągowie,
moja książka ukazuje się w Nowym Jorku po angielsku, a pieniądze
bezszelestnie i TERMINOWO są przelewane z konta na konto. W Polsce
niestety, niestety, niestety jest całkiem inaczej. W Polsce człowiek
roztropny wykazuje się w interesach brakiem zaufania do
kontrahentów. Człowiek, który chce przetrwać w dżungli polskiego
biznesu powinien traktować innych podejrzliwie, mieć haki. Dlatego
unikam robienia interesów w moim własnym kraju - za granicą to
idzie łatwiej i człowiek nie ma wrażenia, że się namordował i
upaprał.
Czy nasi handlowcy, sprzedawcy,
ludzi interesu daliby radę zrobić biznes z indianami?
Nie wiem co Pan rozumie
pod pojęciem "zrobić interes z Indianami". Oni nie
posługują sie pieniędzmi. Mówimy o kulturze zbieracko-łowieckiej,
gdzie czasami nie ma nawet własności prywatnej. Indianin, ten
prawdziwie Dziki, traktuje wszystkie przedmioty jak dar puszczy -
podobnie jak my traktujemy powiedzmy grzyby, czy jagody znalezione w
lesie. A więc przedmiot, które pozostawię na dnie łodzi zostają
"zebrane" przez kogoś i stają się jego własnością.
Próba pokrzykiwania, że to moje spotka się z brakiem zrozumienia -
tak jakbym za Panem krzyczał, że te grzyby w koszyku, które Pan
sobie zebrał są moje. A z jakiej niby racji moje??? Tak myślą
Indianie. "Robienie interesów" z nimi byłoby dla naszych
handlowców niewykonalne. Trzeb aby posłać Cejrowskiego (śmiech).
Wtedy owszem "ubilibyśmy interes". No na przykład
wymieniłbym worek cebuli na łódź, albo... moje wieczorne
opowieści na prawo pobytu w indiańskiej wiosce. Tak! Ciekawe
opowieści to niezła waluta i bardzo często posługuję się nią w
"interesach" z Indianami. A dolary... kiedy je czasami
pokazuję, Indianie mówią: „eee, gringo, te papierki ci chyba
zapleśniały, bo takie zielone”…
Czytając Pana
książki, odniosłem wrażenie, że indianie, ludzie z miejsc, które
my nazywamy dzikimi, są o wiele bardziej uczciwi wobec siebie i
obcych, działają na podstawie o wiele bardziej jasnych, czytelnych
zasad niż reszta tzw. cywilizowanego świata. Czy tak jest w istocie
i z czego to wynika ?
Dziki człowiek jest
honorowy. Nawet dzikie zwierzęta, czy dzika puszcza są w pewnym
sensie "honorowe". Chodzi o jasne reguły zachowań. Jaguar
zawsze reaguje tak samo, wąż zawsze reaguje tak samo.. wystarczy
poznać te reguły i człowiek zawsze wie w co gra.
Natomiast ludzie
cywilizowani to najmniej przewidywalne bestie świata. Nigdy nie
wiesz, czy ten facet, który się do ciebie uśmiecha chce ci pomóc,
czy dźgnąć nożem i zabrać portfel. Z kolei dziki Indianin, jak
się uśmiecha to szczerze, a jak szczerzy zęby to też szczerze.
Czy miał Pan okazję
uskuteczniać różnego rodzaju interesy z indianami? jakie? w jakich
okolicznościach? Z jaką skutecznością?
WC: W interesach jestem dość
skuteczny niezależnie od partnerów. Najlepszy dowód, że w wieku
lat czterdziestu przeszedłem na emeryturę i żyję z majątku.
Oczywiście jako dość młody emeryt pracuję troszkę, ale już
tylko dla frajdy, a nie z przymusu.
Wyprawy organizuje od
ponad 20 lat i to właśnie z powodu mojej skuteczności w "robieniu
interesów" z Indianami wciąż dostaję zlecenia na
organizowanie kolejnych wypraw. Wystarczyło poznać
klienta/kontrahenta (Indian), zrozumieć ich sposoby myślenia i już.
Podam jeden przykład: Zakontraktowanie (wynajęcie) myśliwego na
wyprawę. Za pieniądze się nie da, bo oni pieniędzy nie cenią,
nie rozumieją i w ogóle nie lubią. Na jakąkolwiek stawkę się
umówisz, zaczną ją windowac w górę przy pierwszym drobnym
utrudnieniu (deszcz), niepowodzeniu (wywrotka łodzi) itp. Dlatego ja
umawiam się, że honorarium za całą wyprawę będzie strzelba.
wręczam więc myśliwemu nową strzelbę (przedmiot jego
największego porządania) i mówię: Będzie twoja. Więc jej nie
zniszcz, bo zniszczysz SOBIE honorarium. To gwarancja, że będzie o
nią dbał. Mówię mu też: Dostaniesz tę strzelbę pod warunkiem,
że ja i reszta naszej ekipy codziennie dostaną coś do jedzenia. To
z kolei gwarancja, że on nie zawinie tej strzelby w naoliwione
szmaty, tylko będzie polował, a my będziemy mieli co jeść. A na
koniec mówię mu: Daję ci też tę skrzynkę nabojów. Cokolwiek w
niej zostanie po zakończeniu wyprawy, też będzie twoje. To z kolei
gwarancja, że on nie wystrzela wszystkich nabojów zaraz pierwszego
dnia, tylko, że będzie się je starał oszczędzać.
Czy interesy woli Pan robić z
Polakami czy Indianiami?
Generalnie unikam
interesów ze Słowianami. Wie Pan, strasznie nie lubię dopraszać
się o swoje pieniądze. A w Polsce, w Rosji itp. wciąż ludzie nie
robią przelewów w terminie, a kiedy się upomnisz o zaległy
przelew kłamią, że być może nie doszedł, że wysłali, że może
mam zły numer konta. Szkoda mi czasu na przedzieranie się przez
gąszcze kłamstwa. Wolę robić biznesy z Amerykanami, Anglikami,
Arabami - tam jeszcze mnie nikt nie oszukał.
Dziękuję za rozmowę
Krzysztof Piekarski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz