NAJWAŻNIEJSZA
JEST MUZYKA - rozmowa z brodą bo sprzed lat. Ale aktualna i dzisiaj. Zapraszam do zwolnienia tempa
Czy
grupa Pod Budą grała kiedykolwiek jakieś koncerty plenerowe
nie biletowane ?
Pewnie,
bardzo dużo. Nawet łatwiej byłoby mi wymienić koncerty plenerowe
biletowane. Większość tego, co będziemy grali latem to imprezy
niebiletowane. Mamy pewien zestaw piosenek, na który ludzie czekają,
a poza tym gramy zawsze pewną partię piosenek najnowszych. Inne
warunki stwarza scena teatralna, gdzie można iść w totalną
intymność, w którą z kolei trudno pójść w dzień w pełnym
słońcu, kiedy pod estradą jest 2000 ludzi pijących piwo.
Czy zawsze na koncertach
gracie bez instrumentu perkusyjnego ?
Cały
czas gramy bez perkusji. Jakby pan zobaczył ile jest sal na których
bębny są dla nas zabójstwem... Przede wszystkim my gramy dużo w
teatrach, filharmoniach i tego typu lokalach. tam się najzwyczajniej
w świecie perkusji nagłośnić nie da. Studio to co innego. Z
perkusji korzystamy wtedy całkiem sporo.
Grupa
Po Budą nie jest grana przez rozgłośnie, promowana w mediach, a
jednak zapełnia zawsze sale koncertowe do ostatnich miejsc, Z czego
to może wynikać ?
Cóż,
wydaje mi się że przez 25 lat dorobiliśmy się własnej, wiernej
publiczności. To nie jest fenomen, to zasługa. Dlaczego tak się
dzieje? Powodów może być wiele. Przede wszystkim jest to repertuar
który trafia do ludzi
w prosty sposób. To są piosenki, które są łatwe do zanucenia,
które na dobra sprawę dotyczą wszystkich ludzi jedzących chleb w
tym kraju. To nie są opowieści z księżyca, a już na pewno nie
jest to próba uprawiania jakiejś dziwnej filozofii. Poza tym my
jesteśmy od ćwierćwiecza wierni swojej muzyce i nie chce
nawet jej teraz opisywać i
mówić co to za styl bo absolutnie nigdy mnie to nie interesowało.
Jak pan zapewne zauważył koło nas przewaliły się przeróżne
mody. hip hop., rap, muzyka młodej
generacji, rock, a my gramy dalej nie zmieniając
swojego stylu. Publiczność lubi autentycznych wykonawców, kogoś,
kto nikogo i niczego nie udaje.
Co
trzeba robić żeby w niezmiennym
składzie przetrwać razem 25 lat jako grupa ?
A
ja wiem ? My jesteśmy przede
wszystkim bardzo ze sobą zżyci. I to nie tylko na koncercie.
Ze sobą mieszkamy, spędzamy
razem wolny czas. Jak rodzina. I to jest najprostsza odpowiedź...
Po mej prawicy stoi 22-letnia Maja
Sikorowska, prześliczna córka
Andrzeja, pozwolę sobie zapytać
zatem: Czy córka od dawna występuje z wami na scenie? Jak doszło
do jej spotkania z Waszą muzyką?
Majka
zawsze sprawiała wrażenie osoby dość muzykalnej. Skończyła
najpierw podstawową szkołę muzyczną, a potem Liceum Muzyczne.
Maturę zrobiła na fortepianie, więc można powiedzieć, że jakieś
przygotowanie muzyczne teoretyczne ma. Jeśli chodzi o rozrywkę to
nie ma to żadnego znaczenia, ale zakładałem że jeżeli będzie
śpiewała, to w jakiś rozsądny sposób będę jej to umożliwiał.
Nie chcę aby to miało taki charakter że oto córka faceta z Pod
Budą będzie spadkobiercą naszej twórczości. Maja się
sprawdziła, na poprzedniej naszej płycie zaśpiewała swoja solową
piosenkę, na tej najnowszej również. Okazuje się ze na estradzie
się to weryfikuje, że się to podoba. Więc z miarę możliwości
będzie z nami śpiewała. Nie ma planu i zamierzenia na karierę
wokalną, bo przede wszystkim w Polsce nie ma takiej gwarancji. Maja
śpiewa nie medialne
piosenki a jednak bardzo się podobają.
Maja,
myślałaś o własnym albumie ?
Tak, , ale jeśli
miałabym cokolwiek sama nagrywać, to wolałabym żeby były to
piosenki greckie, ponieważ darzę ten kraj szczególnym sentymentem.
Uwielbiam śpiewać, dlatego koncerty z tatą bardzo mnie
satysfakcjonują. ale traktuję to tylko i wyłącznie hobbystycznie.
Andzerzej
Sikorowki: Bo widzi pan, to tak jest że ja chce mieć w domu
szczęśliwą dziewczynę a niekoniecznie właścicielkę złotych i
platynowych płyt. Naoglądałem
się tyle nieszczęśliwych artystek, które mają ściany
wytapetowane trofeami... Ja nie chcę żeby Majka była sławna. Ja
chce żeby była szczęśliwa i spełniona.
Czy przez 25 lat grupa
Pod Budą musiała iść na jakiekolwiek artystyczne kompromisy?
Nie, prawie
nigdy. Tylko z cenzurą mieliśmy dwie przygody. Obie dotyczyły
płyty „Post Scriptum”. W jednej z piosenek zakwestionowano nam
zwrotkę, która wyrzuciliśmy, drugi raz musieliśmy zmienić wers
„Z latarni wrona zwisa głowa w dół”. Zmieniliśmy na słowika
i było już w porządku, wszystkim się spodobało.
Teraz możemy sobie pozwolić na luksus bycia niezależnymi bo tak w
zasadzie to i tak nie jesteśmy pupilami mediów. Maja miała
niedawno przygodę w programem „Droga
do gwiazd”, chciała zaśpiewać piosenkę grecką, nie pozwolono
jej na taki krok w wyniku czego podziękowała za współpracę. Więc
ona się nauczyła czegoś po drodze od nas a my nigdy nie szliśmy
na łatwy kompromis. Wie pan, do radia Zet tacy wykonawcy jak my czy
Ewa Bem nie mają prawa wjazdu, tak powiedziano niedawno...
Czy widzi Pan w tym
momencie na polskiej scenie wykonawców wartych docenienia ?
Mam z tym
problem bo w zasadzie nie słucham tego co się w polskiej muzyce
dzieje. W domu słuchamy wszyscy zbliżone gusta. Słuchamy spokojnej
muzyki, Leonarda Cohena, Joe Cockera, Bryana Adamsa, Stigna, ja lubię
też trochę jazzu.
Czy
w związku z 25-leciem istnienia grupy możemy spodziewać się
jakichś fajerwerków?
Nie,
to nie w naszym stylu. Będzie trochę dużych koncertów, w
Krakowie, Poznaniu... Natomiast rzeczy typu superjubileusz z
wręczaniem medali itp.
nie jest planowany. Najważniejsza jest i tak muzyka.
Dziękuje
za rozmowę
Krzysztof Piekarski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz