piątek, 16 marca 2012

Pod Budą - wywiad z Sikorowskimi


NAJWAŻNIEJSZA JEST MUZYKA - rozmowa z brodą bo sprzed lat. Ale aktualna i dzisiaj. Zapraszam do zwolnienia tempa

Czy grupa Pod Budą grała kiedykolwiek jakieś koncerty plenerowe nie biletowane ?
Pewnie, bardzo dużo. Nawet łatwiej byłoby mi wymienić koncerty plenerowe biletowane. Większość tego, co będziemy grali latem to imprezy niebiletowane. Mamy pewien zestaw piosenek, na który ludzie czekają, a poza tym gramy zawsze pewną partię piosenek najnowszych. Inne warunki stwarza scena teatralna, gdzie można iść w totalną intymność, w którą z kolei trudno pójść w dzień w pełnym słońcu, kiedy pod estradą jest 2000 ludzi pijących piwo.
Czy zawsze na koncertach gracie bez instrumentu perkusyjnego ?
Cały czas gramy bez perkusji. Jakby pan zobaczył ile jest sal na których bębny są dla nas zabójstwem... Przede wszystkim my gramy dużo w teatrach, filharmoniach i tego typu lokalach. tam się najzwyczajniej w świecie perkusji nagłośnić nie da. Studio to co innego. Z perkusji korzystamy wtedy całkiem sporo.

Grupa Po Budą nie jest grana przez rozgłośnie, promowana w mediach, a jednak zapełnia zawsze sale koncertowe do ostatnich miejsc, Z czego to może wynikać ?
Cóż, wydaje mi się że przez 25 lat dorobiliśmy się własnej, wiernej publiczności. To nie jest fenomen, to zasługa. Dlaczego tak się dzieje? Powodów może być wiele. Przede wszystkim jest to repertuar który trafia do ludzi w prosty sposób. To są piosenki, które są łatwe do zanucenia, które na dobra sprawę dotyczą wszystkich ludzi jedzących chleb w tym kraju. To nie są opowieści z księżyca, a już na pewno nie jest to próba uprawiania jakiejś dziwnej filozofii. Poza tym my jesteśmy od ćwierćwiecza wierni swojej muzyce i nie chce nawet jej teraz opisywać i mówić co to za styl bo absolutnie nigdy mnie to nie interesowało. Jak pan zapewne zauważył koło nas przewaliły się przeróżne mody. hip hop., rap, muzyka młodej generacji, rock, a my gramy dalej nie zmieniając swojego stylu. Publiczność lubi autentycznych wykonawców, kogoś, kto nikogo i niczego nie udaje.

Co trzeba robić żeby w niezmiennym składzie przetrwać razem 25 lat jako grupa ?
A ja wiem ? My jesteśmy przede wszystkim bardzo ze sobą zżyci. I to nie tylko na koncercie. Ze sobą mieszkamy, spędzamy razem wolny czas. Jak rodzina. I to jest najprostsza odpowiedź...

Po mej prawicy stoi 22-letnia Maja Sikorowska, prześliczna córka Andrzeja, pozwolę sobie zapytać zatem: Czy córka od dawna występuje z wami na scenie? Jak doszło do jej spotkania z Waszą muzyką?
Majka zawsze sprawiała wrażenie osoby dość muzykalnej. Skończyła najpierw podstawową szkołę muzyczną, a potem Liceum Muzyczne. Maturę zrobiła na fortepianie, więc można powiedzieć, że jakieś przygotowanie muzyczne teoretyczne ma. Jeśli chodzi o rozrywkę to nie ma to żadnego znaczenia, ale zakładałem że jeżeli będzie śpiewała, to w jakiś rozsądny sposób będę jej to umożliwiał. Nie chcę aby to miało taki charakter że oto córka faceta z Pod Budą będzie spadkobiercą naszej twórczości. Maja się sprawdziła, na poprzedniej naszej płycie zaśpiewała swoja solową piosenkę, na tej najnowszej również. Okazuje się ze na estradzie się to weryfikuje, że się to podoba. Więc z miarę możliwości będzie z nami śpiewała. Nie ma planu i zamierzenia na karierę wokalną, bo przede wszystkim w Polsce nie ma takiej gwarancji. Maja śpiewa nie medialne piosenki a jednak bardzo się podobają.

Maja, myślałaś o własnym albumie ?
Tak, , ale jeśli miałabym cokolwiek sama nagrywać, to wolałabym żeby były to piosenki greckie, ponieważ darzę ten kraj szczególnym sentymentem. Uwielbiam śpiewać, dlatego koncerty z tatą bardzo mnie satysfakcjonują. ale traktuję to tylko i wyłącznie hobbystycznie.

Andzerzej Sikorowki: Bo widzi pan, to tak jest że ja chce mieć w domu szczęśliwą dziewczynę a niekoniecznie właścicielkę złotych i platynowych płyt. Naoglądałem się tyle nieszczęśliwych artystek, które mają ściany wytapetowane trofeami... Ja nie chcę żeby Majka była sławna. Ja chce żeby była szczęśliwa i spełniona.

Czy przez 25 lat grupa Pod Budą musiała iść na jakiekolwiek artystyczne kompromisy?
Nie, prawie nigdy. Tylko z cenzurą mieliśmy dwie przygody. Obie dotyczyły płyty „Post Scriptum”. W jednej z piosenek zakwestionowano nam zwrotkę, która wyrzuciliśmy, drugi raz musieliśmy zmienić wers „Z latarni wrona zwisa głowa w dół”. Zmieniliśmy na słowika i było już w porządku, wszystkim się spodobało. Teraz możemy sobie pozwolić na luksus bycia niezależnymi bo tak w zasadzie to i tak nie jesteśmy pupilami mediów. Maja miała niedawno przygodę w programem „Droga do gwiazd”, chciała zaśpiewać piosenkę grecką, nie pozwolono jej na taki krok w wyniku czego podziękowała za współpracę. Więc ona się nauczyła czegoś po drodze od nas a my nigdy nie szliśmy na łatwy kompromis. Wie pan, do radia Zet tacy wykonawcy jak my czy Ewa Bem nie mają prawa wjazdu, tak powiedziano niedawno...

Czy widzi Pan w tym momencie na polskiej scenie wykonawców wartych docenienia ?
Mam z tym problem bo w zasadzie nie słucham tego co się w polskiej muzyce dzieje. W domu słuchamy wszyscy zbliżone gusta. Słuchamy spokojnej muzyki, Leonarda Cohena, Joe Cockera, Bryana Adamsa, Stigna, ja lubię też trochę jazzu.

Czy w związku z 25-leciem istnienia grupy możemy spodziewać się jakichś fajerwerków?
Nie, to nie w naszym stylu. Będzie trochę dużych koncertów, w Krakowie, Poznaniu... Natomiast rzeczy typu superjubileusz z wręczaniem medali itp. nie jest planowany. Najważniejsza jest i tak muzyka.

Dziękuje za rozmowę
Krzysztof Piekarski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz