"Wałęsa, człowiek z nadziei" to niestety film wpasowujący się w pewien kanon filmów "szkolnych". Są filmy, na które idzie się z chęci pójścia i są filmy szkolne, na które wypada iść, lub idzie się bo pani w szkole kazała z całą klasą film obejrzeć a następnego dnia będzie klasówka (jak ekranizacja lektur na przykład). Jeden z krytyków powiedział o nim - "dzieło oświatowe" - i miał rację
I "Wałęsa. Człowiek z nadziei" należy właśnie do tej kategorii. Czemu?

Pan Wajda, skądinąd utalentowany twórca, tym razem poszedł po linii najmniejszego oporu. Ja rozumiem że pan ma swoje lata i mu się nie chce wysilać. Ale po co z takiej sytuacji w ogóle robić filmy?
Jest jeszcze opcja, że film był prezentem na okrągłe urodziny Lecha przypadające mniej wiecej w okresie premiery filmu. Jeśli tak, to ok.
Jeśli jednak było inaczej, to pobudki do nakręcenia tego filmu były po prostu nędzne. Nie mamy żadnych powodów by film historyczno-fabularny powstał akurat w momencie, w którym powstał.
W filmie świetnie zagrali aktorzy. Robert Więckiewicz zrobił co tylko potrafił (a potrafi wiele) by upodobnić się nie tylko wyglądem ale także sposobem bycia, wymową i mimiką do bohatera filmu. I dał radę. To świetny aktor, pełen rozmachu i poświęcenia. Sądzę, że nie potrafi on grać źle. I dobrze :)
Agnieszka Grochowska również zagrała świetnie rolę żony Wałęsy, czyli Danuty. Mimo że sam nie przepadam za tą aktorką trzeba jej przyznać, że uniosła swoją rolę w sposób profesjonalny i godny. Spodziewałem się po niej typowej polskiej szkoły aktorskiej, a tę manierę zmniejszyła do minimum. Chwała jej za to.
Osią filmu jest wywiad przeprowadzony niegdyś z Wałęsą przez Orianę Fallaci (Maria Rosaria Omaggio). Potem widzimy już tylko slajdy z historycznych haseł (podpisanie umów, nie chcem ale muszem, strajk). Wygląda to tak, jakby Wajda odfajkowywał kolejne pozycje w menu. Bez refleksji, bez pomysłu, bez błysku w oku. Pomysł na nakręcenie tego filmu mógł być pomysłem na pokazanie tła wielkich przemian, na zaciekawienie nimi młodego pokolenia.

Reżyser nie ma kwalifikacji do zaciekawiania
Jedynie twórca scenariusza - Janusz Głowacki - robi co może by fakty stawały się ciekawe. Ale sam wszystkiego nie może unieść...
Samymi aktorami, jak wspomniany już Więckiewicz, czy Grochowska, do których dołączają Zamachowski i Kosiński, nie da się zbudować fascynującego obrazu. Da się zbudowac poprawny. I taki filmowy "Wałęsa..." jest.
Szkoda, że wstąpienie na mur, podpisanie porozumień przy okrągłym stole wzięto żywcem z kronik filmowych ówczesnego okresu. Sprawia to wrażenie, jakby reżyser chciał jak najszybciej odbębnić całość metodą "kopiuj-wklej". Nie dało się tego nakręcić do końca za własnym pomysłem?
I ostatnia rzecz, która obniżyła ocenę. Przed filmem znalazło się miliard reklam. Wszystkiego co możliwe. Łącznie z reklamą Bogdana Zdrojewskiego. Pierwszy raz widzę, by urzędujący polityk był sponsorem filmu i reklamował ten fakt na wielkich ekranach. Co to widza obchodzi pytam? Gdy idę na film, chce obejrzeć film, a nie nazwisko jednego czy drugiego polityka.
Wszystkie te reklamy instytutu sztuki filmowej itp itd były aż tak potrzebne? Serio?

Ode mnie 2 Gwiazdy Harrolda. Niby spodziewałem się, że będzie przeciętnie. Ale miałem nadzieję, że tym razem rozmach i pomysłowość eksplodują. Cóż, nadzieja umarła ostatnia. Plan minimum wykonany...
Film warty uwagi, ale należy podkreślić jedną sprawę... to bądż, co bądź z założenia już jedna wersja historii.. fajną sprawą jest człowiek może sobie przypomnieć wydarzenia i ich przebieg (choć każdy szanujący się obywatel Polski powinien chociaż łączyć roczniki i związane z nimi główne postacie), to mniej jednak może czasem uderzać, czy to nawiązanie do "Bolka", czy też podkreślenie podziału w przyszłości i ewentualne tematy poruszone później przez żonę... najlepiej jakby zatrzymał się w tamtych czasach i pozostawił niedopowiedzenie widzowi- byłby idealny, a tak gdzieś tak po cichu te sceny i obecna polityka/polskie show mogą to psuć...
OdpowiedzUsuńRola Pana Więckiewicza faktycznie należy docenić, bo bez względu na honorarium, naciski mediów naprawdę zrobił to w taki sposób, w jaki nikt się nie oczekiwał... zrobił to lepiej..
Co do reklam przed filmem to trafna uwaga... człowiek ogląda trailery, potem reklamy, potem trailery i zaczyna się film... tak to mniej więcej wygląda normalnie, idzie jeszcze do tego podejścia się przyzwyczaić.. ale już wymienianie tylu sponsorów? więc skoro będą jeszcze wpływy z biletów, to po co tyle reklam.. na co pójdą te pieniądze, skoro też celnie zostało zauważone uzupełnienie pewnych kluczowych scen i tu myślę, że to bardziej jako unik, niż próba powrotu do realiów tamtych czasów..
W ramach nawiązania do tego tematu, to już gdy po kolejnej reklamie sponsora filmu moja głowa odwróciła się od ekranu czekałem chociażby na element humorystyczny, iż sponsorem filmu jest amber gold i występ Marcina P. z zasłonięta twarzą..